2013-05-22

Spotkanie drugie

Nie nadążam z pisaniem.
Minęło już kilka dni od naszego drugiego spotkania z JL, a ja ciągle nic o nim nie napisałam. Na swoje
usprawiedliwienie mam to, że w tak zwanym międzyczasie najstarsze dziecię, Zosia, przystąpiło do Sakramentu Bierzmowania. Należało więc i temu wydarzeniu poświęcić trochę czasu i uwagi.


Wracając jednak do zeszłego piątku ...
Wyjechaliśmy z domu skoro świt, tzn ok. 7:00. Parę minut po 11:00 dotarliśmy do agencji w Tainanie. JL z rodzicami zastępczymi była w ogródku. Tam też przywitaliśmy się by po chwili znaleźć schronienie w klimatyzowanym pokoiku.
Po poniedziałkowej zabawie postanowiliśmy przywieźć więcej baloników. Zosia zrobiła dla JL pieska na smyczy z baloników. Widać, że Mała bardzo lubi takie zabawy.


Ustaliliśmy też plan dnia - ponieważ JL bała się tylko z nami jechać na lunch, więc do restauracji udaliśmy się większą gromadką - nasza rodzinka + rodzice zastępczy + ich córka + dwie opiekunki społeczne. Udało nam się namówić JL by razem z drugą mamą pojechała do restauracji naszym samochodem. Siedziała cichutko, mocno trzymając balony i rozglądając się dookoła. Przy wysiadaniu z samochodu mogłam pierwszy raz wziąć ją na ręce. Jest taka leciutka ...

 
Restauracja, którą wybraliśmy była restauracją "rodzinną", czyli miała specjalne menu dla dzieci i bardzo porządny kącik zabaw.


 JL od razu zaczęła przeglądać wszystkie zabawki. Jaś, Zosia i ja siedzieliśmy z nią na pogłodze i razem bawiliśmy się. Wszystko było w porządku aż do czasu gdy trzeba było jeść. Mała za żadne skarby świata nie chciała byśmy my ją karmili, sama też nie chciała jeść. Tak więc przysiadł się do nas najpierw drugi tata, a później druga mama. JL zjadła tylko trochę zupy i widać było, że jest bardzo podenerwowana, co chwila chciała iść do toalety i wykrzywiała buźkę w podkówkę.
Czas upływał a my nadal nie zostaliśmy z nią sam na sam jak bylo umówione. Bałam się, że nie uda nam się pobyć z nią w piątkę. Jednak po lunchu zostało postanowione, że jej rodzice zastępczy (i reszta osób) powoli oddalą się  a my weźmiemy ją na plac zabaw.
Usadowiłam więc JL w foteliku samochodowym (po Jasiu) i usiadłam koło niej. Minkę miała niewyraźną, ale właściwie nie płakała. Nie minęło pięć minut jak zasnęła.


Musieliśmy więc szybko zmienić popołudniowy plan - zamiast od razu na plac zabaw postanowiliśmy pojeździć trochę by dać jej czas na drzemkę. Wyjechaliśmy więc na obrzeża miasta, by pojeździć w te i we wte. Po około pół godzinie JL otworzyła oczy i zaczęła rozglądać się z ciekawaością dookoła. Nie wydała żadnego dźwięku, była tak cichutka i spokojna, że aż się tym zdziwiłam. Jaś zawsze budził się z płaczem, a jeśli ktoś go obudził, to potrafił ryczeć przez dłuższy czas. A tu taka niespodzianka, JL rozglądała się swoimi wielkimi oczętami w zupełnej ciszy.
Zapytaliśmy się jej czy chciałaby pójść na plażę, przytaknęła, że tak.  Pojechaliśmy więc na pobliską plażę (tajwańskie plaże nie są tak piękne jak nasze bałtyckie, piasek jest twardy, szary i bardzo trudno go otrzepać). Na szczęście przy wejściu na plażę było stoisko z zabawkami - wiaderka, łopatki, foremki. Pozwoliłam JL wybrać jeden zestaw. Zadowolona z prezentu bez problemu poszła z nami nad wodę. Jaś cały czas coś do niej mówił, ona odpowiadała. W końcu sama wybrała miejsce na zabawę w piachu.




Nie bała się już nas, odpowiadała na nasze pytania, sama też z nami rozmawiała, bawiła się i była wesoła. Wydaje mi się, że to jej wcześniejsze zachowanie w restauracji, gdzie była zdenerwowana i płaczliwa, spowodowane było zmęczeniem jak i znalezieniem się w nowym miejscu wśród tylu ludzi, którzy ciągle ją obserwowali i zwracali na nią uwagę. Każde dziecko byłoby nie w humorze. Teraz mogliśmy zobaczyć na własne oczy jak się bawi, jak gada gdy nie jest zestresowana. Bez problemu podawała mi rączkę a nawet dała się zaprowadzić do toalety. Kochane Stworzenie.

Czas minął szybko i trzeba było wracać. W samochodzie dzieci oglądały bajkę animowaną po polsku. Ku mojemu zdumieniu, JL szybciutko zorientowała się która postać jest 'zła' a która 'dobra'. Sama komentowała filmik.
Po przyjeździe do agencji porozmawiałam kilka minut z rodzicami zastępczymi, a Jaś pobawił się jeszcze trochę z JL na placu zabaw. I nadszedł czas pożegnania.


Następne spotkanie za dwa tygodnie. Tym razem mamy pojechać bliżej domu JL, by przez dwa dni się nią zająć (właściwie jedno popołudnie i jedno przed południe).

Czekam już z niecierpliwością. 

2013-05-14

Pierwsze spotkanie!

Wczoraj rano wyruszyliśmy do Tainanu, zostawiając po drodze psa u znajomych, gdyż zamierzaliśmy spędzić dwa dni na południu wyspy.

Po ponad czterogodzinnej jeździe, przyjechaliśmy do St.Lucy parę minut przed 14:00. JL z opiekunami zjawiła się tam 5 minut przed nami. Nie mogliśmy jej jednak od razu zobaczyć...

Najpierw nasza prowadząca przekazała nam papiery z bardziej dokładnymi informacjami o JL. Wiemy więc jaki zawód i ile lat ma jej ojciec, ile lat ma matka, a także dziadkowie, kuzyn, wuj itp. Wiemy więcej o jej przeszłości, np dowiedzieliśmy się, że od szóstego miesiąca życia jest w tej samej rodzinie zastępczej.

W końcu nadeszła długo oczekiwana chwila spotkania ...

Wyszliśmy na korytarz i w tym samym czasie z pokoju obok wyszła malutka dziewczynka w biało-granatowej sukieneczce. Aż mi dech zaparło - co za śliczna buzia. Niespodziewałam się tak pięknej dziewczynki, o wielkich czarnych oczach i trochę kręconych krótkich włoskach. Razem z nią na korytarz wyszli jej rodzice zastępczy - małżeństwo wyglądające na starsze (mają córkę na studiach) i opiekunka społeczna JL.


JL podeszła do nas i słodko przywitała się z nami - mówiąc "Dzień dobry, mamo" "Dzień dobry, tato"  "Dzień dobry, starsza siostro" "Dzień dobry, starszy bracie" - i jak tu nie pokochać takiego stworzenia?
Dla Jasia i Zosi miała przygotowane chipsy, które dała im w prezencie.
Trochę się bała, poszliśmy więc do ogródka pooglądać rybki i pobawić się balonikiem, który przygotowałam. Timcio wygłupiał się robiąc miny i biegając w te i we wte. Jasiek starał się zabawić JL, a Zosia głównie się przyglądała.
Po 15-20 minutach wróciliśmy do pokoju, bo na dworze wszystkich jadły muszki i komary, a poza tym było bardzo upalnie. Tutaj usiedliśmy na podłodze i bawiliśmy się balonikiem, jedliśmy chipsy i bułeczki. JL dostała od nas torebeczkę i pluszaka a także nasze zdjęcie.


Powoli JL zaczynała się rozkręcać. Poszłam z nią i z Jasiem do kącika z zabawkami, gdzie po kolei wszystkim się bawiliśmy. Najbardziej podobała jej się zabawka do puszczania kulek.

Dwie godziny szybko minęły i czas był rozstać się z JL. Chcieliśmy zrobić wspólne zdjęcie, ale się nie udało. JL uciekała do mamy zastępczej i nie chciała z nami stanąć. Może następnym razem?

JL jest wyjątkowo dobrze wychowana - dziękuje, prosi, odstawia rzeczy na miejsce i w ogóle jest przeraźliwie słodka i kochana.


Już za kilka dni, w piątek znowu się z nią spotkamy! Tym razem mamy wziąć ją na lunch i gdzieś się z nią pobawić. Może w jakiejś restauracji przyjaznej dzieciom? Doczekać się już nie mogę...


2013-05-06

Pytania i odpowiedzi

Kilka dni temu Zosia i Jaś wpadli na pomysł by zadać JL kilka pytań. Oczywiście e-mailowo i za pośrednictwem agencji. Dzisiaj dostaliśmy odpowiedzi na te pytania. Oto one (na czarno są nasze pytania, a na czerwono odpowiedzi JL i inne wiadomości od opiekunki):

- 妳喜歡吃甚麼?鹹的餅乾(例如:可樂果、波卡)
- 你最喜歡吃的水果是什麼?都喜歡(較常吃葡萄)
- 你不喜歡吃什麼?甜的(例如:西點類,軟軟的東西)- 你最喜歡的顏色是甚麼?沒有特別喜歡的
- 你有沒有最喜歡看的卡通或電視節目?米奇和邦妮- 你喜歡的動物是什麼?沒有特別喜歡的
興趣:喜歡有小朋友跟她玩,最近喜歡滑板車

害怕:對於花感到害怕
寄養媽媽已經告訴JL5/13即將與你們見面,JL很期待也很開心喔

- Co lubisz jeść? Krakersy i chipsy
- Jaki owoc lubisz najbardziej? Wszystkie, często jem winogrona
- Jakich rzeczy nie lubisz jeść? Słodkich rzeczy (deserów, miękkich rzeczy)
- Jaki jest twój ulubiony kolor? Nie mam ulubionego
- Jakie kreskówki, programy telewizyjne lubisz? Myszkę Miki i Barney
- Jakie zwierzę lubisz najbardziej? Nie mam ulubionego
Zainteresowania - JL lubi bawić się z dziećmi, ostatnio lubi jeździć na hulajnodze
Czego się boi - Kwiatków
Opiekunka już powiedziała JL, że spotka się z nami 13.05. JL z radością oczekuje tego spotkania.

Zobaczymy, może z czasem polubi nasza ciasta i ciastka?